poniedziałek, 31 marca 2014

Marcowe przyjemności

W marcu biegłam całym sercem witając wiosnę. Poszukując początkowo nieśmiałych, a później już niezaprzeczalnych jej sygnałów. Pierwszych kwiatów delikatnie pachnących i pierwszych brzęczących owadów...

niedziela, 30 marca 2014

Kibicowanie

Wielka impreza uliczna z drugiej strony...
W tym roku półmaraton w Warszawie minął mi bezboleśnie, ale tylko dlatego, że w nim nie wystartowałam... 
Wstałam przed 9 (a nie o 6), zjadłam niedzielne śniadanie (a nie bułkę z miodem), wypiłam kawę i wskoczyłam na rower, żeby łatwo dojechać na trasę biegu.
Dojechałam w okolice palmy (17 km), a tam pędzili już bardzo skoncentrowani zawodnicy biegnący w ścisłej czołówce. Wydawało mi się, że ich skupienie było wprost "mistyczne", a osiągane prędkości zawrotne... Tu czuć było prawdziwe zawodowstwo!

Szybko pojedyncze osoby zaczęły zbijać się w coraz większe grupy i pojawiły się pierwsze baloniki. A mi oczy zwilżyły się od przypływu wspomnień zeszłorocznych emocji z mojego pierwszego półmaratonu!
Bardzo zazdrościłam tym walczącym. Ale była to motywująca zazdrość! Stałam i biłam im brawo. Czułam w powietrzu pozytywne emocje i wewnętrzną walkę! 
Pierwsze grupy wyglądały dość "świeżo"! Widać było w nich biegową siłę i doświadczenie.


piątek, 28 marca 2014

Ścieżki dla biegaczy

Wiosna już przyszła, a na ulicach i ścieżkach rowerowych zaroiło się od przechodniów i rowerzystów.
Cieszę się z wiosny, ale egoistycznie wzdycham za zimowa aurą, kiedy przechodnie śpiesznym krokiem przemykali przez chodnik, a pojawiający się nieliczni rowerzyści nie wyskakiwali nagle zza rogu.


środa, 26 marca 2014

Muzyczną motywację

Biegacie/Ćwiczycie z muzyką/ze słuchawkami w uszach czy bez?

Bieganie to dla mnie doskonały czas na spotkanie się z muzyką, na dobre przesłuchanie nowego albumu czy poznanie nowego wykonawcy. W ciągu dnia nie mam czasu na to żeby skoncentrować się na muzyce. Niby włączam sobie w pracy, ale to ktoś zadzwoni, ktoś przyjdzie... W samochodzie słucham radia, ale muzyka w nim puszczana jakoś mi się osłuchała, wybieram więc audycje, rozmowy, komentarze.


Biegnąc zwykle w uchu mam jedną słuchawkę, tak, żeby mieć kontakt z otoczeniem - czuję się wtedy zdecydowanie bezpieczniej. Po za motywującymi rytmami, słyszę też otaczający mnie świat.

Czasem, gdy mam słaby dzień lubię włączyć sobie bardziej energiczną playlistę, która sprawi, że moje nogi same poniosą mnie do biegu. W listopadzie 2012 roku, kiedy słyszałam piosenkę "One day baby" Asaf Avidan byłam już gotowa do biegu. Podobnie było z Florence and the Machine, właściwie wszystkie jej utwory działały mocno motywująco, ale szczególnie "Dog days are over" dawał mi w sierpniu ubiegłego roku niezłego kopa. Mogłabym wymieniać długo! Takie piosenki są świetne, ale zbyt intensywnie nadużywane szybko tracą swoją moc.

Teraz staram się wybierać bardziej spokojniejsze rytmy, żeby utrzymywać lekkie w miarę spokojne tempo w biegu. Polecam szczególnie The sound you need. Naprawdę świetne miksy muzyczne na różne nastroje i intensywności. Mi dają mnóstwo energii, a jednocześnie pozwalają znaleźć balans!

Czasem wybieram takie spokojniejsze playlisty, aby po prostu coś brzęczało w tle. Żeby zagłuszyć hałasy miasta, żeby łatwiej się od niego odizolować...

Oczywiście zdarza mi się czasem bieg bez słuchawek, późny wieczór, kiedy chcę się wsłuchać w uśpione miasto, albo bieg po lesie - wsłuchuję się wtedy w naturę...
Wówczas nic mi nie przeszkadza i czuję się, że mam swoje miejsce na świecie.



niedziela, 23 marca 2014

Wiosenne rowerowe wycieczki

W tym roku z wielkim entuzjazmem wskoczyłam na rower. 
Na początku przemierzając miasto w słoneczne, aczkolwiek jeszcze dość chłodne zimowe dni! Zaglądałam do już pełnych spacerowiczów parków, lawirując między młodymi rowerzystami, mami w wózkach.

W zeszłym roku rower porzuciłam na rzecz biegania, byłam tak skoncentrowana na przygotowaniach do maratonu, że zapomniałam o radości jaką daje przejażdzka na dwóch kółkach! W tym roku postanowiłam, że będzie inaczej. Planuję przynajmniej 2 wypady rowerowe w 2014 (Borholm w czerwcu i może mazury/góry/ bory tucholskie na koniec sierpnia lun na początku października - wrzesień pełna koncentracja przed maratonem!), wspaniale też byłoby zrealizować marzenie dwudniowej wyprawy po Kampinosie (może jakiś letni weekend pozwoli na takie szaleństwo). 
Sezon letni jest za krótki, dlatego rowerową formę trzeba budować już teraz, a skoro pogoda sprzyja, nie ma co tracić czasu!

Lasek Bielański

piątek, 21 marca 2014

Wiosenne zakochanie...

Wiosna czas rozkwitu miłości i optymizmu...
Dużo łatwiej spotkać na ulicy uśmiechnięte osoby, ubrane bardziej kolorowo, bujające w obłokach. Na ulicach wielkich miast oraz małych miasteczek młodzież spaceruje trzymając się za ręce, trzymają garście świeżych tulipanów czy słonecznych żonkili.


Jakże chciałabym mieć znów 20 lat i beztrosko spacerować po parku w ciągu dnia...
Teraz obowiązki dnia codziennego, praca, związek, sprawiają, że moje życie jest bardziej poważne, mniej zawariowane, spontaniczne. Czy to, że mam kilka lat więcej już uniemożliwia mi zwariowane zakochanie?
Wiosna to najlepszy czas aby to zmienić! 

wtorek, 18 marca 2014

Kaszę gryczaną


Wiosna to rozwijająca się zieleń... Szukam jej biegnąc po parku, stojąc w korku oglądając mijane drzewa, wyglądając przez okno. Z niecierpliwością czekam na jej wybuch, kiedy świat zaleje fala zieleni... a na razie wspieram się zielonym żakietem. 

W sklepie też poszukuję zieleni, wybieram te mocno zielone warzywa, przeróżne sałaty, jędrne cukinie, intensywnie zielone ogórki, chropowate awokado, zieloną natkę pietruszki itd. Można wykorzystać je na przeróżne sposoby - kanapki, dipy, zupy, sałatki... Lubię kombinować w kuchni, a ostatnio zaprzyjaźniłam się trochę z tabelami wartości w produktach spożywczych :) przeszukując je natknęłam się na kaszę gryczaną, która ma 2,8mg/100g żelaza - czemu by nie spróbować!


niedziela, 16 marca 2014

sobota, 15 marca 2014

Żelazo

Moje z bólem zaplanowane niebieganie na 2 tygodnie, przeciągnęło się do 4! A wszystko spowodowane jest przez małe zawirowanie w wynikach krwi, które u siebie odkryłam... a przyznając się do winy powiem - mam na imię Karolina i mam niedobór żelaza... 

środa, 12 marca 2014

Słodkie życie

- Ile łyżeczek Pani słodzi?
- Nie słodzę, dziękuję.

Herbatę przestałam słodzić pod koniec podstawówki, w moich czasach było jeszcze 8 klas. Niesłodzona herbata była dla mnie synonimem dojrzałości i dorosłości, a ja wtedy jak każdy nastolatek chciałam być starsza, dorosła. Kawę przestałam słodzić dopiero kilka lat temu. Co prawda od wielu lat słodziłam pół łyżeczki, później pół tej połówki, aż doszłam do wniosku, że ten gorzki smak jest zdecydowanie najbardziej urzekający. Po późnej kolacji lubię też wypić mocne espresso, mimo, że na co dzień wolę łagodniejsze cappuccino.


sobota, 8 marca 2014

Leniwą sobotę

Pogoda w weekend ostatnio nas rozpieszcza.
To prawda byłoby przyjemniej jakby było z 10 stopni więcej, a słońce cały czas łechtało nas swoimi promieniami. Ale i tak jest przyjemnie. Można spokojnie spędzić czas na świeżym powietrzu ciesząc się przedwiosennymi sygnałami. Dziś inauguracja sezonu rowerowego, na razie rowerem miejskim. Jestem wielką fanką systemu veturilo w Warszawie, mimo, że mam również własny rower. To prawda nie jest tak wygodny jak mój własny, ciężej rozpędzić się na nim do dużych prędkości, ale do poruszania się w mieście jest idealny! Biorę go ze stacji i odstawiam przy kolejnej. Nie muszę się martwić, że ktoś mi ukradnie rower, bądź jego część. Mogę pobrać rower z innej stacji , nawet tej oddalonej od ostatniej o dowolny dystans. Z roweru miejskiego korzystałam zwiedzając Paryż i byłam zachwycona,  jestem pewna, że w każdym mieście taki sposób zwiedzania sprawdza się doskonale! W metrze pod ziemią za dużo nie widać i idzie się tylko do "przewodnikowych" atrakcji... Co prawda w Warszawie jest tylko 173 stacje, a Paryżu ponad 1800... ale wszystko przed nami :).

Dzisiejsza wycieczka zaowocowała spotkaniem z kolejnymi wiosennymi kwiatami  (idealnymi na dzień kobiet)...


czwartek, 6 marca 2014

Kolorową zupę z soczewicą

W tym roku pogoda jest jakaś taka nijaka. Wczekuję wiosny z utęsknieniem, bo dość już mam tego "burego" krajobrazu za oknem. Wyczekuję na pierwsze liście, pierwsze wiosenne kwiaty, świeżą trawę...
Zakładam kolorowe chusty, maluje paznokcje na pomarańczowo... w sklepie kupuje dojrzałe egzotyczne owoc i kolorowe warzywa, a z zamrażalki wyciągam ostatnie mrożone skarby lata. Tak, potrzebuję więcej kolorów! 
Jeśli Wam też ta monotonnia nie służy polecam bradzo pożywną zdrową zupę z soczewicą... znów z przepisu Jamiego Olivera (z książki). Jest pełna kolorów, a jednocześnie bardzo pożywna. Doskonale sprawdza się w taki przedwiosenny czas jako posiłek regeneracyjny.


wtorek, 4 marca 2014

Sportowe ciuchy

Moja szuflada z ubraniami do biegania pęka w szwach!  Sporo w niej koszulek z zawodów, mam też specjalne ciuchy termiczne na zimę, lekkie spodenki na lato czy ciepłe oddychające bluzy. 

Kiedy brałam pierwszy raz udział w zawodach - Biegu Niepodległości, biegałam w bawełnianych spodniach dresowych, bawełnianych koszulkach i kurtce do biegania zakupionej w sklepie specjalizującym się w kawie :). Na biegu w pakiecie startowym była również koszulka bawełniana, która po zawodach doskonale służy mi jako piżama. Nie był to dla mnie żadnym problemem.



poniedziałek, 3 marca 2014

Umiar - Regeneracja ciała i ducha

Treningi dają sporo radości. Ilość endorfin, aż kipi w nas i czujemy się Panami świata :).
Czasem jest tak, że nasze osobiste ambicje są bardzo wysokie. Portale biegowe/treningowe zachęcają do aktywności i determinacji. "Ile dziś biegałeś?", "Nie da się lepiej rozpocząć dnia! Kto biega dzisiaj rano?", " Samo się w końcu nie zrobi ... Działamy"


Jednak w tym całym kołowrotku osobistych ambicji, motywacji oraz obowiązków dnia codziennego należy znaleźć ten magiczny umiar... balans między aktywnością fizyczną i zdrowym ciałem. Jak to uzyskać żeby czerpać radość z wykonywanej aktywności pełną piersią, a nie czuć tylko zmęczenia, nie przemęczać organizmu. Czasem zbyt wysokie ambicje sprawiają, że zdrowa aktywność zaczyna być niezdrowa - gwałtownie chudniemy, mamy złe wyniki badań, przytrafiają się nam kontuzje. A co najgorsze może to oznaczać nie dzień lub dwa bez treningu, ale nawet kilka tygodni. Warto więc szukać umiaru, słuchać ciała kiedy cicho szepcze, a nie przeraźliwie krzyczy.