piątek, 1 maja 2015

Kwietniowe przyjemności (2)

Kwiecień plecień bo przeplata trochę zimy, trochę lata :).
W tym roku to powiedzenie sprawdziło się jak najbardziej. 
W kwietniu biegałam przeplatając, zarówno w krótkich szortach jak i w ciepłej bluzie przeznaczonej na temperatury poniżej 3 C. 


W kwietniu biegałam też walcząc z wiatrem. W tym miesiącu był on moim towarzyszem biegowym, który szeptał mi do uszka zwolnij, skróć, zatrzymaj się... Czasem jest tak, że lubię biegać w wietrzne dni. Myślę sobie, a ja Ci pokażę, ja nie dam rady... wtedy mobilizuję się wchodząc na wysokie obroty i kończę trening zalana falą potu i endorfin... ale co za dużo to nie zdrowo.


W kwietniu biegałam na luzie, bez planu, nie przygotowując się szczególnie do żadnych zawodów. Z uwagi na wahania poziomu żelaza ograniczyłam długie wybiegania i zrezygnowałam z maratonu (czasem trzeba być rozsądnym). Skoncentrowałam się głównie na spalaniu kalorii podczas krótkich treningów ;).

W kwietniu biegałam planując w myślach nadchodzący urlop, układając plan podróży, nadchodzące dni, wizualizując sobie czekające mnie atrakcje!! Motywowało to strasznie.

W kwietniu biegałam po radość z powoli pojawiającej się zieleni. Zawsze zaskakuje mnie to, jak piękna jest Warszawa gdy tylko pojawiają się liście. Jak wielu ludzi, pochowanych w czasie zimnych dni w domach/pubach, wychodzi do parku, na rower, nad rzekę łapiąc pierwsze promienie słońca. Kwiecień jest najlepszym miesiącem dla słońca, jeszcze je kochamy, jeszcze nie chowamy się w cień, jeszcze, starym zwyczajem, na nie nie narzekamy...
 

W kwietniu ruszyłam na kolejną podróż o której marzyłam od wielu lat... Japonia! Kraj kwitnących wiśni, nowoczesnych superszybkich pociągów, anime, gandamów, różnobarwnych ludzi, kraj tak daleki od Europy!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz