czwartek, 2 lipca 2015

Czerwcowe przyjemności (2)

W czerwcu biegłam po "zmieszczenie wszystkiego w czasie".
Kumulacja obowiązków zawodowych i ambicji osobistych nigdy nie jest łatwa do ogarnięcia. Ale jakoś się udało.
Czuję, że mimo wszystko czas nie pędzi tak szybko, każdego dnia marnuję mniej czasu. Ważne, żeby uświadomić sobie, że to my planujemy nasze, życie i gdy nagle wypada coś niespodziewanego, rujnującego nasz plan na bieżąco trzeba to modyfikować, a nie załamywać rąk i poddawać się.

piątek, 26 czerwca 2015

Plany na lato!

I przyszło lato, kapryśne marudne, ale jak dla mnie idealne do biegania.
Bez problemu mogę wychodzić biegać, kiedy mam tylko ochotę, ciesząc się najbardziej z długich jasnych wieczorów, które smakują tak dobrze :).


Lato to już dla mnie po raz 3 czas treningów do jesiennego maratonu.
Regularne bieganie weszło mi w nawyk i nie potrzebuję żadnych startów, żeby podtrzymać motywację. Chociaż wizja zbliżającego się maratonu powoli zaczyna wypalać piętno w mojej motywacji. Bo już teraz muszę, nie tylko chce, teraz to powinnam.

A ja nie lubię tak na siłę, pod przymusem, wtedy wolę wskoczyć na rower, pojechać w długą podróż, zaszyć się gdzieś w górach... 
Nudzą mi się dobrze obiegane ścieżki, ulubiona koszulka zaczyna ocierać, a buty do biegania przestają być takie wygodne. Taka buntownicza natura... 

Dlatego muszę walczyć, stawiać sobie małe cele, obiecywać nagrody za ich realizację.
Wtedy powinno być łatwiej :).

A może... to też strach przed porażką, przed przegraną, może to coś słabego we mnie mówi przestań, nie dasz rady, nie masz tyle siły...

Nie mogę pozwolić sobie upaść! 
Maraton to tylko kilometry! Prawdziwa walka, to walka z samym sobą, którą przez najbliższe 3 miesiące mam zamiar toczyć i wygrać ją 27 września!

A jakie Wy macie plany na lato?

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Wiosenną sałatkę

Sezon na szparagi powoli się kończy, niestety.
Chrupiące rzodkiewki już za chwilę wyprą gruntowe ogórki, a świeżą wiosenną sałatę zamienić trzeba będzie na tą masłową, hodowaną pod folią...

Zaopatrzona w rzodkiewkę i sałatę z maminego ogródka, z obowiązkowym pęczkiem zielonych szparagów w lodówce, doznałam olśnienia.
A może by tak zamieszać to wszystko jeszcze zanim lato nadejdzie i zjeść w pysznej wiosennej sałatce? Dodać lekki sos, połączyć z pestkami, szczypiorkiem, porcja grillowanego kurczaka...

Doskonała propozycja na drugie śniadanie na balkonie, dodatek do kosza piknikowego albo lunchboxa. Można też jeść po treningu!


Składniki: 
szparagi pokrojone w kawałki na gryz i zblanszowane (około 5-10sztuk)
rzodkiewki pokrojone w plasterki (5-10 sztuk)
sałata (masłowa, lodowa, miks sałat)
pierś z kurczaka zamarynowana w ulubionych ziołach (dobrze pasuje tu oregano i papryka)
szczypiorek
pestki dyni
awokado (pół owocu na osobę)
dip - u mnie kefir ok 20-30 ml, oliwa z oliwek łyżeczka, sól, kolorowy pieprz
Można dodać też dużą ilość koperku!
Smacznego!

środa, 3 czerwca 2015

10 km w Tokio (大会名:第25回 スポニチ皇居Run For ビギナー)

Gdy kupiłam bilety na lot do Japonii byłam tak podekscytowana, że całkiem straciłam głowę. Postanowiłam, że konieczne muszę wziąć tam udział w jakimś biegu.
Było ich bez liku, ale przejście przez barierę rejestracji okazało się niemałym  kłopotem.
Konieczne było podanie imienia i nazwiska w języku japońskim (kanji).
Japońskiego adresu, telefonu oraz najlepiej Japończyk,  który zagwarantuje naszą poprawność.
(Teraz już trochę wiem jak to obejść, służę pomocą w razie potrzeby).
Po wielu próbach udało mi się natrafić na bieg w Tokio, który mimo jedynie japońskiej strony, miał przystępniejszą rejestrację.
Do tego odbywał się w samym centrum Tokio, wokół tajemniczego Pałacu Cesarskiego i jego ogrodów!

standardowy ruch pieszy na trasie (a tylko tu była szeroka, w 95% był wąski 2m chodnik)  

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Majowe przyjemności (2)

W maju biegałam po kolory!

Maj w tym roku minął jak co roku za szybko! To niesprawiedliwe, że tyle kolorów, tyle zapachów i tyle świeżości kumuluje się w tym jednym miesiącu!
Kolejne miesiące roku tracą tą świeżość, ten jaskrawozielony kolor, tę potrzebę kupienia wszystkich warzyw i owoców na raz!


poniedziałek, 4 maja 2015

Podróżowanie

Jedną z moich największych pasji jest podróżowanie.
Oglądanie niezwykłych miejsc, poznawanie nowych smaków, barw, zapachów, oglądanie twarzy innych ludzi...


Jednak intensywne podróżowanie jest niezwykle męczące. Stopy rosną o jeden rozmiar od chodzenia, ramiona bolą od dźwigania ciężkiego plecaka, oczy kleją się z niewyspania.


Ale i tak wracam...
Bo każda podróż zostawia w nas dużo więcej niż tylko gigabajty zdjęć, kilka pamiątek czy przepisów do wypróbowania. Ona zwyczajnie dodaje barw naszemu życiu! Temu życiu, które czeka na nas po powrocie...


Warto podróżować!


piątek, 1 maja 2015

Kwietniowe przyjemności (2)

Kwiecień plecień bo przeplata trochę zimy, trochę lata :).
W tym roku to powiedzenie sprawdziło się jak najbardziej. 
W kwietniu biegałam przeplatając, zarówno w krótkich szortach jak i w ciepłej bluzie przeznaczonej na temperatury poniżej 3 C. 


czwartek, 30 kwietnia 2015

Musli

Z nadejściem wiosny ochota na owsiankę jakoś drastycznie spada. Zastępując ja ochota na chłodniejsze, bardziej owocowe śniadania. Przydałoby się, żeby też było szybkie i łatwo zjadało się przy biurku w pracy, no i najlepiej zdrowe ... mmm musli?

Na sklepowych półkach wybór jest ogromny, można wybrać z suszonymi owocami, orzechami, różnymi płatkami... aromatami i cukrami...

Ja postanowiłam je zrobić sobie sama, tak spontanicznie, na oko, posługując się wyobraźnią i zawartością kuchennych szafek.


Przykładowe proporcje:

- pół szklanki płatków owsianych
- pół szklanki płatków orkiszowych
- pół szklanki płatków kukurydzianych
- garść pestek słonecznika
- garść pestek z dyni
- 2 łyżki owoców goji
- łyżka siemienia lnianego (mielonego)
- 2 łyżki chia
- garść suszonych owoców (rodzynki, wiśnie)
- migdały pokrojone w słupki
- łyżka sezamu

(można też dodać ekspandowanego amarantusa, płatki jaglane, wiórki kokosowe)

Musli doskonale pasuje z zimnym mlekiem, jogurtem greckim, można je wcześniej zalać ciepłą wodą (żeby zmiękło), ale nie jest to konieczne, z tartym jabłkiem, owocami "sezonowymi" i nieśmiertelnymi bananami.




czwartek, 23 kwietnia 2015

Woli, ale szybko - 10 km Szybko poWoli (12.04.2015)

Cykl biegów Szybko poWoli to impreza odbywająca się w parku Szymanowskiego, bardzo kameralna, bardzo rodzinna, bardzo sympatyczna.
Bieg główny na 10 km odbywa się na 2,5 km pętli, którą należy pokonać odpowiedni 4 razy. Organizator zapewnia wodę i napój izotoniczny po każdym okrążeniu. Ideą biegu jest zachęcenie uczestników do udziału w kilku imprezach, a na koniec tym, którzy wezmą udział w przynajmniej 3 biegach wręczyć pamiątkowy medal :).

zdjęcie Konrad Kopiec

wtorek, 21 kwietnia 2015

Symptomy wiosenne...

Wiosna to taka kapryśna pora roku.
Kusi nas ciepłymi promieniami słońca, które muskają twarz, a zaraz chłoszcze zimnym wiatrem po zbyt odsłonietych łydkach...

Po miesiącach szarości i pluchy wychodzą na powierzchnię krokusy, przebiśniegi, hiacynty... Kolory, które przez ostatnie miesiące widoczne były głównie na bilbordach i wystawach sklepowych wkraczają z wdziękiem do parków, na skwerki i trawniki.

wtorek, 7 kwietnia 2015

sobota, 28 marca 2015

Refleksje przedpółmaratonem

10 PZU Półmaraton Warszawski już jutro!
To będzie mój 8 półmaraton! Pierwszy był właśnie 2 lata temu na 8 Półmaratonie Warszawskim.
Pogoda zdecydowanie różniła się od tej, którą teraz mamy za oknami i emocje też...


2 lata temu moim najdłuższym wybieganiem było 16 km, plan realizowałam sumiennie, aż przyszedł wyjazd na narty, a po nim przeziębienie... i tak przed startem stałam z wielką obawą o to czy uda mi się ukończyć ten dystans.
Teraz nie martwię się dystansem :) fajnie byłoby zrobić jakiś dobry wynik, jednak moje żelazo znów znacząco odbiega od normy, dlatego wiem, że nie jest to czas na maksimum mocy (ale jeszcze nie jeden półmaraton przede mną ;).

Wzięło mnie na wspomnienia i chciałam podzielić się moimi błędami z mojej pierwszej połówki (no i może kilku kolejnych), może komuś się przyda :).

- dobrze zawiązane buty... na już nie jednych zawodach sznurówki, postanowiły zrobić mi psikusa (pierwszy półmaraton biegłam w rozwiązanym jednym bucie, żeby się nie zatrzymać!), a może to tylko ja zapominałam ich dobrze zawiązać... W Warszawie chip mamy na sznurówce, głupio by było go w taki sposób zgubić ;)

- śniadanie przed startem, z tym też bywał problem, rzadko biegam rano, jak mi się to zdarza to raczej bez śniadania, ale są to zwykle dużo krótsze dystanse. Czasem przed startem zdarzało mi się zjeść je za małe - ach te emocje! Wtedy już w okolicach 5 km mój wiecznie głodny brzuch nieśmiało dopominał się o więcej, po 15 km wręcz wrzeszczał ;)... lepiej zabrać ze sobą banana, batonik, żel, bułkę z miodem i może zjeść coś przed startem (jeśli sobie o tym przypomnimy) lub podczas biegu. Nasze organizmy są różne, ale warto pamiętać, że przed startem emocje przykrywają potrzebę jedzenia, a gdy złapie nas fala zmęczenia, głód może uderzyć ze zdwojoną siłą. Nie ma co objadać się na siłę, równowaga jest najważniejsza

- buty na zmianę! Oj tak po 21 km, szczególnie, kiedy robimy to pierwszy raz w życiu marzymy o zmianie butów, a przynajmniej skarpetek... ja za pierwszym razem o tym kompletnie nie pomyślałam...

- picie na trasie! Pić trzeba choć trochę na każdym punkcie, do którego warto dopaść tak w połowie (pierwsze stoliki z reguły są najbardziej zapracowane). Z kubka najlepiej zrobić dziubek i zwolnić/zatrzymać się (w zależności od umiejętności), szkoda by wylać cały kubek na siebie, zamiast w siebie. Uwaga na niesprawdzone izotoniki (nie polecam wylewać ich na głowę) ;).

-pozytywne nastawienie - bez niego nie damy rady ukończyć z radością biegu! Pamiętaj robisz to tylko dla siebie, dla własnych celów i satysfakcji! Czerp z tej chwili, zasługujesz na to, żeby cieszyć się tą chwilą! Nie myśl negatywnie, a będzie dobrze!

Półmaraton to piękny dystans, chyba mój ulubiony. W Warszawie Fundacja Maratonu Warszawskiego robi świetną robotę dlatego jestem pewna, że jutro będzie super!






wtorek, 17 marca 2015

Nie ryż, nie makaron...

Czasem mam wrażenie, że w mojej diecie 70% to makaron. Uwielbiam go właściwie pod każdą postacią. Czy w misce pasty, zupy, zapiekany, czy na zimno... 
Czasem dla odmiany gotuję coś z ryżem - risotto, tajskie curry, czy jako towarzystwo do ryby...

Możliwości jest naprawdę sporo.
Ale czasem mam ochotę na ucieczkę i wtedy z pomocą przychodzi mi kaszka/mąka kukurydziana i pyszna kremowa polenta.



Ja najbardziej lubię polentę kremową, ale można też zrobić ją "na sztywno" ostudzić i później grillować. Też pycha.
Przygotowanie polenty to dosłownie 5 minut. Zdecydowanie więcej czasu zajmuje przygotowanie dodatków. Można jeść ją z świeżymi/grillowanymi warzywami, warzywnym leczo, pieczonym/grillowanym mięsem. Pasuje naprawdę do wielu dań do których standardowo użylibyśmy ryż.

Do przygotowania polenty potrzeba:
50 g mąki kukurydzianej/ drobnej kaszki kukurydzianej
250 ml wody (do przygotowania wersji do grillowania 200 ml)
szczypta soli
łyżka parmezanu
łyżka mascarpone

Wodę gotujemy w garnku, wrzącą solimy, stopniowo (ciągle mieszając) dodajemy do niej mąkę. Gotujemy tak ok 3 minuty. Polenta szybko gęstniej więc warto zmniejszyć intensywność gotowania.
Następnie dodajemy mascarpone, gotujemy jeszcze ok 2 minut i na koniec dodajemy parmezan.
Kaszkę można przyprawić ulubionymi przyprawami, w zależności od dodatków.
Można dodać też suszone pomidory, świetnie pasują np. do grillowanego mięsa ze świeżymi warzywami.

Spróbujcie zrobić na szybki posiłek po bieganiu ;).

czwartek, 12 marca 2015

Finish nad morzem śródziemnym! 41 Romaostia halfmarathon!

Na pomysł na ten bieg wpadłam spontanicznie, zaraz po świętach. Niewiele myśląc, nie sprawdzając trasy kupiłam bilety i pakiet na półmaraton.


Planowałam ten bieg przebiec jako mocniejszy trening przed Półmaratonem Warszawskim, chociaż cicho liczyłam na życiówkę. Nie udało mi się jej zrobić, ale mimo to, jestem zadowolona z wyniku! Chociaż doskonale znałam wszystkie dobre zalecenia przedstartowe to 3 dni przed biegiem przechodziłam Rzym w wzdłuż i wszerz. Łydki bolały nawet jak leżałam w łóżku. Objadałam się włoskimi gelato, pizzą i opijałam włoskim winem, i espresso... no, nie dało się inaczej!

Sam bieg był zorganizowany z typowo włoskim luzem :).

Znalezienie samego expo okazało się trudniejsze niż mówili organizatorzy, trochę trzeba było się nachodzić, ale się udało.
W pakiecie startowym znajdowała się techniczna koszulka adidasa (z małym logo biegu), plecak-worek (też marki adidas), batonik energetyczny i numer startowy z chipem (który po przekroczeniu mety pozwalał na odbiór medalu).


Trasa biegu była niestety nudna. Biegliśmy szeroką 3 pasmową ulicą, otoczoną nielicznymi sosnami, a promienie słońca niemiłosiernie całowały całe spocone ciało... ach ta słoneczna Italia :)
No i jeszcze ten profil trasy... pewnie jak bym sprawdziła to wcześniej 2 razy bym się zastanowiła, czy na pewno chcę próbować zrobić tu życiówkę. Podbieg pod agrykolę to pikuś :) Szczególnie 11 km dał mi ostro w kość.



Jednak było warto, bo finiszowanie przy brzegu morza (promenada, nie plaża ;) rekompensowało przebiegnięty dystans. Słońce, morze, plaża pełne szczęście. Można było zostać jeszcze chwilę i pohasać na plaży!


Biegu w Rzymie jednak nie powtórzę. Zdecydowanie półmaraton nad jeziorem Garda podniósł tak wysoko poprzeczkę, że moje oczekiwania były ogromne.

W bieganiu lubię to, że mogę coś ciekawego zobaczyć, wczuć się w klimat tubylców, a na półmaratonie w Rzymie jedyną egzotyką były czerwone sycylijskie w punktach odżywczych na trasie.

czwartek, 5 marca 2015

Lutowe przyjemności (2)

W tym roku luty minął mi niesamowicie szybko.
Ledwo się zaczął, a już marzec zagościł się na dobre.

Luty był bardzo niestabilnym miesiącem - wyjazd do Barcelony, później przeziębienie, a na koniec wypad do Rzymu... Wszystko to nie pozwoliło na realizację zaplanowanego planu treningowego...
Udało mi się mimo wszystko całkiem sporo przebiec, więc nie mogę mocno narzekać. 

Udało się też zrealizować kilka treningów jakościowych, które są dla mnie złem koniecznym, ale faktycznie widać po nich wzrost formy... więc czasem udaje mi się bardziej zmęczyć ;)


Ścieżki biegowe były tak różnorodne, że biegowej nudy nie brakowało.
Super biegało się gdy temperatura sięgała ponad +15C!

No i ukochane podróże! Uwielbiam biegać w nowych miejscach, ale z reguły są to spokojne biegi na orientację ;). Ulice dużych miast z reguły nie są przychylne biegaczom (gąszcz świateł, intensywny ruch uliczny oraz pieszy, wąskie chodniki...), dlatego z przyjemnością wracałam do swoich dobrze znanych warszawskich ścieżek.

Luty nie przyniósł konsekwencji w moim jogowaniu czy zdrowym jedzeniu... ale już się skończył. Książka się zamknęła i trzeba walczyć w nowym miesiącu!
A on będzie pełen wyzwań i startów... i mam nadzieję wiosny!

piątek, 6 lutego 2015

Nowe produkty w mojej kuchni

Lubię próbować nowych rzeczy, szczególnie w kuchni.
Mam kilka stałych klasycznych potraw, które robię od lat, ale najczęściej lubię eksperymentować. Dlatego z zainteresowaniem przeglądam półki sklepowe w poszukiwaniu nowych inspiracji.

Ostatnio wpadło mi w ręce kilka produktów, które może Was też zainspirują.


Syrop daktylowy - płynny zamiennik cukru czy miodu. Daktyle często zjadane są przez sportowców przed treningiem. Syrop posiada wszystkie dobroczynne własności tych owoców. Witaminy z grupy B i E, wapń, żelazo oraz fosfor. Składa się w 100% z owoców. Można nim polewać placki, dodawać do owsianki, słodzić... w 100g ma 271 kcal.

Olej lniany - bogaty w niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (szczególnie omega 3 ponad 50%) oraz fitoestrogeny. Jest doskonały chyba na wszystko - działa przeciwnowotworowo, wspomaga działanie układu pokarmowego, obniża cholesterol, przeciwdziała cukrzycy, otyłości... a przede wszystkim działa pozytywnie na naszą psychikę, a to wszystko za sprawą kwasów omega 3! Produkt można dodawać do produktów spożywanych na zimno, nie należy go podgrzewać. Można dodawać do koktajli, soków, owsianki, sałatek, twarogu, albo pić po prostu łyżeczkę dziennie. Ważna uwaga jest taka, ze olej należy przechowywać w lodówce i spożyć w ciągu około 3 miesięcy od daty produkcji.


Pasta z suszonych pomidorów oraz pasta (tapenda) z oliwek (spożywana w dużych ilościach szczególnie we Francji i Hiszpanii) to produkty dla poprawy smaku. Doskonale sprawdzają się jako dodatki do kanapek, sałatek, humusu, do makaronów. W jednej małej łyżeczce skoncentrowany jest smak pomidorów czy oliwek. Naprawdę polecam bo przełamują nudę.


Na masło migdałowe polowałam bardzo długo i w końcu się udało. Jest przepyszne składa się z 99% prażonych migdałów i smakuje doskonale. Migdały to chyba moje ulubione orzechy, dlatego masło bardzo szybko znika. Migdały są bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe, magnez, mangan,błonnik, a przed wszystkim w witaminę E, która działa przeciwutleniająco, wspomaga nas więc w walce z wolnymi rodnikami. Masło doskonale pasuje do pieczywa. placków, gofrów, owsianki...
Tahini - to pasta z prażonego sezamu, który jest bogatym źródłem białka, witamin z grupy B, A, E, cynku, fosforu, magnezu, potasu, wapnia i żelaza. Jest też bogaty w dobre kwasy tłuszczowe i zawiera przeciwutleniacze - sesamol i sesamolinę, które także wpływają na poprawę młodości naszych komórek. Tahini używam głównie do hummusu i past do chleba. Robiłam kiedyś sama, ale zwykłym blenderem ciężko uzyskać strukturę długo miksowanej tahiny.

wtorek, 3 lutego 2015

"Oswajanie" śniegu i białe śniadanie

Zima w mieście bywa koszmarem. Śniegowe zaspy, nie odśnieżone chodniki, pełne pośniegowej brei ulice. Śnieg w mieście to utrapienie dla pieszych, rowerzystów, osób niepełnosprawnych, rodziców małych dzieci... Bieganie po źle odśnieżonym chodniku też może doprowadzać do frustracji, bo nierówny grunt pod nogami, koleiny i wąskie przejścia nie sprzyjają szybkiemu biegowi i prawidłowej postawie biegowej (cały czas trzeba patrzeć pod nogi ;).



Ale warto spojrzeć na to trochę inaczej. Pamiętam moją pierwszą biegową zimę, kiedy śniegu było całe góry, a ja skakałam po zaspach jak mała kozica, czasem się frustrując, ale w większości przypadków po prostu się ciesząc
Bo warto pamiętać, że w naszym klimacie ciepłą (wiosenno-letnią) pogodę mamy maksymalnie 7 miesięcy! Okres od listopada do końca marca jest niestety najczęściej szary, bury, brudny i po prostu nudny. Ten sam krajobraz, te same bezlistne drzewa, te same poszarzałe trawniki... Ciężkie chmury nad ziemią z czasem przedzierającym się przez nie słońcem... Brzmi pesymistycznie?

Jednak gdy spadnie śnieg, mimo, że jest tak problematyczny - świat zwyczajnie staje się piękniejszy. Dzieci radośnie śmieją się zjeżdżając z górki, rodzice z zapałem ciągną je na sankach, młodzi rzucają się śnieżkami w parku, a spacerujące pary trzymają się za ręce... 
Czemu więc się z tego śniegu w mieście nie cieszyć? W końcu jest tak nietrwały, tak szybko topnieje...

A jak brakuje śniegu, może białe śniadanie?

poniedziałek, 2 lutego 2015

Styczniowe przyjemności (2)

W styczniu biegałam z wielkim zapałem, mimo czasem bolącej stopy, czy innych części ciała. Po biegu masowanie, chłodzenie i rzeka endorfin. Tak styczniowe bieganie było cudowne. Wykręciłam 218 km. Całkiem nieźle jak na tak nieuporządkowany miesiąc.


W styczniu biegałam po innych niż zwykle ścieżkach - nad Wisłą, w łazienkach, na stadionie, wokół Malty w Poznaniu, czy po uliczkach Wrocławia. Pozwalało mi to na podtrzymanie motywacji, oraz z przyjemnością wracania do starej, obieganej już trasy na warszawskiej Woli :). Biegałam po asfalcie, leśnych ścieżkach, śniegu czy błocie. Moje buty chyba nie zawsze to lubiły!


W styczniu wprowadziłam jogę do treningów. Czuję, że jest to doskonałe dla moich mięśni. Są już trochę silniejsze i bardziej rozciągnięte. A ciało bardziej zrelaksowane i elastyczne. Przydaje się to nie tylko przy bieganiu;).

W styczniu byłam książkowym molem. Na mojej nocnej szafce piętrzyły się książki przeczytane i te do przeczytania, a w uszach w czasie biegu wciąż towarzyszył mi Kurt Wallander. Właśnie zaczynam 3 książkę z serii ;). Książki techniczne na razie wciąż przeglądam...



W styczniu biegałam na treningach z FMW. Mega pozytywna inicjatywa i dawka nowej energii treningowej. Nie mam możliwości, ani zapału ;) na uczestnictwo we wszystkich treningach, ale będę starała się w miarę możliwości brać udział w min. jednym treningu w tygodniu. Bo widzę ich efekty, szczególnie w motywacji i przełamywaniu tych barier w mojej głowie!

W styczniu jeździłam na nartach... kolejny rok obiecuję sobie na dłuży wyjazd, który rozmywa się wraz z natłokiem obowiązków na początku roku... Mała odskocznia w Krynicy to mało, ale zawsze coś...

W styczniu starałam się jeść zdrowo. Dużo owoców, warzyw, zdrowego białka... I czerwonego wina - czytałam, że zawarty w nim resweratrol przeciwdziała utracie wagi mięśni związanej z ich nieużywaniem (źródło) ;). Niestety ta zdrowa dieta jakoś przestawała obowiązywać wieczorami... styczniowe wieczory takie długie. W lutym jest sporo do poprawy!

sobota, 31 stycznia 2015

Trening grupowy

Uwielbiam samotność biegacza. To czas, kiedy mogę wsłuchać się w moje ciało, podążać za jego rytmem, poczuć jak uciekają z niego napięcia z całego dnia...
Zwykle moje treningi ograniczają się do biegania w zmiennym tempie. Czasem spokojnie, czasem z przyspieszeniami, czasem z przebieżkami. Jednak nie należę do grona tych zmotywowanych szczęśliwców, którzy systematycznie uzupełniają swój trening o dodatkowe akcenty: skipy, wyskoki, siłę biegową, podbiegi, BNP....

zdjęcie z treningu Adidasa źródło

Długo do tego dojrzewała :), ale teraz już wiem, że trening w grupie jest idealnym rozwiązaniem dla osób takich jak ja. Pomysły doświadczonych trenerów pozwalają na korzystanie z takich treningów pełnymi garściami oraz przekraczaniu swoich barier. Odpowiednia rozgrzewka, tempówki z peacemakerem (nie wierzyłam nawet, że jestem w stanie biec tak szybko!), czy 16 okrążeń 400 m bieżni (podczas których nawet nie pomyślałam, że biegam w kółko, czego szczerze nie znoszę!).

Warto rozejrzeć się w okolicy czy gdzieś organizowane są takie spotkania. Zwykle jest to jakiś cykl przygotowujący do ważnego biegu, czy inwencja sklepów biegowych :) W Warszawie obecnie są chyba codziennie jakieś treningi, które warto przetestować na własnej skórze ;). Ja wpisuje je do mojego biegowego kalendarza. Czuję, że pozwolą mi sprawić, że moje bieganie będzie lepsze i jeszcze bardziej satysfakcjonujące!

czwartek, 15 stycznia 2015

Styczniowe sałatki

Styczeń to trudny czas w kuchni. Zimno, ciemno, najchętniej jadłoby się czekoladę i inne słodkości.... ale wcale nie musi tak być. Wszystko zależy od odpowiedniej dawki motywacji, no i kilka minut (dosłownie) w kuchni.

Poniżej kilka moich inspiracji sałatkowych, które pomogą przemycić trochę witamin na talerz, dodać trochę koloru szarym wciąż krótkim dniom. Robią się szybko, dobrze pakują się do lunchboxa, czy zjadają po treningu. Tak, sałatki ostatnio dobre są na wszystko.


Miks sałat, suszone pomidory, pestki dyni, kukurydza, tuńczyk, bazylia, awokado , oliwa z suszonych pomidorów.



Miks sałat, oscypek, szparagi, suszone pomidory, pomidory, żurawina, dresing balsamiczny


Grillowana cukinia, pomidory, ogórek, papryka, feta, bazylia, przyprawy, kukurydza, oliwa


Grillowana pierś z kurczaka, grillowana cukinia, sałata, bazylia, pomidory, suszone pomidory, płatki parmezanu, pestki dyni

czwartek, 1 stycznia 2015

Udanego 2015 Roku

I już kolejna kartka w kalendarzu wskazuje nadejście nowego 2015 roku.
Życzę Wam aby ten rok był dla Was wyjątkowo udany. Aby udało się osiągnąć zamierzone cele, abyście stawiali sobie nowe, coraz ambitniejsze wyzwania, abyście podążali za marzeniami.


Ja w 2015 roku planuje przebiec dwa maratony. Jeden na wiosnę (prawdopodobnie w Łodzi) i kolejny tradycyjnie (!) Maraton Warszawski. Mając nadzieję na poprawę ubiegłorocznego wyniku.
Planuję wziąć udział w kilku półmaratonach, dwa już mam na liście. Oraz poprawić się w krótszych dystansach. Liczę na urzeczywistnienie marzeń o złamaniu kolejnych barier biegowych...

Planuję wprowadzić więcej ćwiczeń siłowych, stabilizujących i przede wszystkim usystematyzować moje ćwiczenia jogi. Chciałabym też mieć więcej czasu na rower, na wspólną aktywność z moim mężem i długie wyprawy rowerowe.

Chciałabym też być bardziej otwarta na nowe miejsca, smaki, ludzi, nowe rzeczy, które z pewnością ubawią moje życie. 

A przede wszystkim, chciałabym w 2015 roku stawiać sobie nowe cele i je realizować! I Wam też tego życzę!