czwartek, 2 lipca 2015

Czerwcowe przyjemności (2)

W czerwcu biegłam po "zmieszczenie wszystkiego w czasie".
Kumulacja obowiązków zawodowych i ambicji osobistych nigdy nie jest łatwa do ogarnięcia. Ale jakoś się udało.
Czuję, że mimo wszystko czas nie pędzi tak szybko, każdego dnia marnuję mniej czasu. Ważne, żeby uświadomić sobie, że to my planujemy nasze, życie i gdy nagle wypada coś niespodziewanego, rujnującego nasz plan na bieżąco trzeba to modyfikować, a nie załamywać rąk i poddawać się.


Czerwiec to dobry miesiąc.
Dla mnie był bardzo aktywny - dużo roweru (285 km), dużo biegania (215 km) i wciąż za mało jogi i treningu dodatkowego. Rozciągam się roluję, ale wiem, że to za mało, żeby utrzymać dobre tempo i móc biegać wiele kilometrów... mam nadzieję, że dojrzeję do tego wkrótce bo kolejne 3 miesiące zapowiadają się z dużym kilometrażem i lepiej chuchać na zimne.

W czerwcu biegłam po to, żeby się pobrudzić. Bieg - The Color Run by PZU ( cała atmosfera przed startem) był pełen pozytywnej energii i dziecięcej radości. Super sprawa. Spróbujcie koniecznie (w tym roku we wrześniu jest jeszcze szansa w Krakowie)!


W czerwcu biegałam zachwycając się zachodami słońca. Niebo w tym miesiącu było moim ulubionym towarzyszem wieczornych treningów :).


W czerwcu biegałam po Polsce, zachwycając się jak piękny jest nasz kraj. Jak dużo w nim natury, zieleni, lasów i jak bardzo tego nie doceniamy... Jak łatwo to niszczymy, jak dużo przed nami pracy, żeby utrzymać to co mamy jednocześnie podnosząc komfort życia...


Czerwiec to też czas sezonowych pyszności. Truskawki, pierwsze maliny, jagody, młode warzywa, bób - inspirują do tworzenia nowych bardziej kolorowych potraw, a potem zjedzenia ich na trawie lub przynajmniej na balkonie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz