poniedziałek, 1 czerwca 2015

Majowe przyjemności (2)

W maju biegałam po kolory!

Maj w tym roku minął jak co roku za szybko! To niesprawiedliwe, że tyle kolorów, tyle zapachów i tyle świeżości kumuluje się w tym jednym miesiącu!
Kolejne miesiące roku tracą tą świeżość, ten jaskrawozielony kolor, tę potrzebę kupienia wszystkich warzyw i owoców na raz!


Ale maj był dla mnie bardzo dobry. Pozwolił spokojnie powrócić do przerwanej rutyny, nie naciskając i nie narzucając nic na siłę.
Rozpoczęłam go bólem nóg, który zgotowałam sobie setkami kilometrów przechodzonych na japońskiej wyspie Honsiu (podróż muszę koniecznie opisać) i krótką przerwą od biegania.


Aby zakończyć go u progu nowego planu treningowego pod maraton we wrześniu.
W tym miesiącu biegowy kilometraż jest skromy 156 km, ale były to dobre kilometry, z których jestem zadowolona.
Dużo było w nich lasu, bo las jest najlepszym przyjacielem biegacza-samotnika oraz bardziej wymagających tras. Sporo było też tempa regeneracyjnego o którym za często zapominam.


W maju biegałam po to by, wskoczyć na rower (wykręciłam 192 km). Fakt ten tylko zaostrza apetyt na kolejne ciepłe miesiące. O ile w przypadku biegania zazwyczaj stawiam sobie jakieś cele, rower jest dla mnie przyjemną odskocznią, która pozwala się przemieszczać, ale też jeśli jest taka potrzeba, dobrze się zmęczyć :).

Przez wysokie tempo powrotu do rzeczywistości, nie udało mi się zrealizować wciąż powtarzanych sobie celów zwiększenia ilości treningów dodatkowych (zwłaszcza jogi) oraz uczestnictwa w treningach grupowych (byłam tylko na jednym). Ale w czerwcu można przecież przełamać to! Ważne tylko, żeby robić to małymi kroczkami, bo już wiem, że obiecując sobie godziny ćwiczeń co drugi dzień, nic z tego nie wychodzi...

W maju biegałam zachwycając się naturą kwiaty, drzewa, pachnąca trawa, zachody słońca...

 
W maju biegałam ciesząc się codziennym życiem, bliskimi osobami, nowymi smakami, kieliszkiem wina w ciepły wieczór na balkonie, muzyką, uśmiechami... drobnymi chwilami, które tworzą nasze życie. 
Bo biegam po to, żeby żyć, a nie odwrotnie!



6 komentarzy:

  1. piękne zdjęcia! w zeszłym roku maj minął mi niezauważalnie, w tym roku natomiast trochę zwolniłam i nacieszyłam się tym pięknym miesiącem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, koniecznie trzeba korzystać skoro dni są tak długie i tak kolorowe, mimo, że na pogodę można czasem ponarzekać ;)

      Usuń
  2. W moim bieganiu ostatnio coraz więcej lasów, łąk i.. chyba mi to służy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zwykle na początku wkurzam, bo mój garmin wśród drzew szaleje i tempo leci na łeb na szyję... ale potem jakoś zapominam o tym napięciu i staram się nie patrzeć na zegarek ;). W lesie czy na łonie natury bieganie nabiera innego wymiaru!

      Usuń
  3. Te zdjęcia są obłędne! Tylko gdzie taka pogoda w maju była?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki, większość to jednak Podlasie i bardzo zmienny weekend (bratek był cykany w deszczu), ale faktycznie maj w tym roku był bardzo marudny, w związku z tym czerwiec będzie nas przypiekał ;)

      Usuń