Uwielbiam samotność biegacza. To czas, kiedy mogę wsłuchać się w moje ciało, podążać za jego rytmem, poczuć jak uciekają z niego napięcia z całego dnia...
Zwykle moje treningi ograniczają się do biegania w zmiennym tempie. Czasem spokojnie, czasem z przyspieszeniami, czasem z przebieżkami. Jednak nie należę do grona tych zmotywowanych szczęśliwców, którzy systematycznie uzupełniają swój trening o dodatkowe akcenty: skipy, wyskoki, siłę biegową, podbiegi, BNP....
zdjęcie z treningu Adidasa źródło |
Długo do tego dojrzewała :), ale teraz już wiem, że trening w grupie jest idealnym rozwiązaniem dla osób takich jak ja. Pomysły doświadczonych trenerów pozwalają na korzystanie z takich treningów pełnymi garściami oraz przekraczaniu swoich barier. Odpowiednia rozgrzewka, tempówki z peacemakerem (nie wierzyłam nawet, że jestem w stanie biec tak szybko!), czy 16 okrążeń 400 m bieżni (podczas których nawet nie pomyślałam, że biegam w kółko, czego szczerze nie znoszę!).
Warto rozejrzeć się w okolicy czy gdzieś organizowane są takie spotkania. Zwykle jest to jakiś cykl przygotowujący do ważnego biegu, czy inwencja sklepów biegowych :) W Warszawie obecnie są chyba codziennie jakieś treningi, które warto przetestować na własnej skórze ;). Ja wpisuje je do mojego biegowego kalendarza. Czuję, że pozwolą mi sprawić, że moje bieganie będzie lepsze i jeszcze bardziej satysfakcjonujące!
Ja na razie wybieram samotność. Ale może kiedyś się skuszę :D
OdpowiedzUsuńCzasem warto się przełamać, można poznać coś nowego i odkryć w sobie większe pokłady motywacji!
OdpowiedzUsuń