Na pomysł na ten bieg wpadłam spontanicznie, zaraz po świętach. Niewiele myśląc, nie sprawdzając trasy kupiłam bilety i pakiet na półmaraton.
Sam bieg był zorganizowany z typowo włoskim luzem :).
Znalezienie samego expo okazało się trudniejsze niż mówili organizatorzy, trochę trzeba było się nachodzić, ale się udało.
W pakiecie startowym znajdowała się techniczna koszulka adidasa (z małym logo biegu), plecak-worek (też marki adidas), batonik energetyczny i numer startowy z chipem (który po przekroczeniu mety pozwalał na odbiór medalu).
Znalezienie samego expo okazało się trudniejsze niż mówili organizatorzy, trochę trzeba było się nachodzić, ale się udało.
W pakiecie startowym znajdowała się techniczna koszulka adidasa (z małym logo biegu), plecak-worek (też marki adidas), batonik energetyczny i numer startowy z chipem (który po przekroczeniu mety pozwalał na odbiór medalu).
Trasa biegu była niestety nudna. Biegliśmy szeroką 3 pasmową ulicą, otoczoną nielicznymi sosnami, a promienie słońca niemiłosiernie całowały całe spocone ciało... ach ta słoneczna Italia :)
No i jeszcze ten profil trasy... pewnie jak bym sprawdziła to wcześniej 2 razy bym się zastanowiła, czy na pewno chcę próbować zrobić tu życiówkę. Podbieg pod agrykolę to pikuś :) Szczególnie 11 km dał mi ostro w kość.
Jednak było warto, bo finiszowanie przy brzegu morza (promenada, nie plaża ;) rekompensowało przebiegnięty dystans. Słońce, morze, plaża pełne szczęście. Można było zostać jeszcze chwilę i pohasać na plaży!
Biegu w Rzymie jednak nie powtórzę. Zdecydowanie półmaraton nad jeziorem Garda podniósł tak wysoko poprzeczkę, że moje oczekiwania były ogromne.
W bieganiu lubię to, że mogę coś ciekawego zobaczyć, wczuć się w klimat tubylców, a na półmaratonie w Rzymie jedyną egzotyką były czerwone sycylijskie w punktach odżywczych na trasie.
Jednak było warto, bo finiszowanie przy brzegu morza (promenada, nie plaża ;) rekompensowało przebiegnięty dystans. Słońce, morze, plaża pełne szczęście. Można było zostać jeszcze chwilę i pohasać na plaży!
W bieganiu lubię to, że mogę coś ciekawego zobaczyć, wczuć się w klimat tubylców, a na półmaratonie w Rzymie jedyną egzotyką były czerwone sycylijskie w punktach odżywczych na trasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz