Nie będę się i Was oszukiwać. Bieganie w podróży jest trudne.
Wstawanie o wcześnie rano gdy za sobą miało się aktywny dzień nie należy do najłatwiejszych, ale poranny trening jest tym, który może być najbardziej efektywnym, jeśli oczywiście podróżujecie aktywnie. Trzeba mieć przespane te kilka dobrych godzin, żeby zregenerować się po poprzednim dniu... Przy plażowaniu wieczorny trening też sprawdzi się nie najgorzej - chyba, ze pochłonęliście spore ilości alkoholu na plaży ;).
Gdy podróżuję sama jest łatwiej. Zawsze można znaleźć jakąś chwilę, żeby wybrać się na przebieżkę. Ale podróżowanie w większej grupie, w czasie urlopu, to już walka, chodzenie na kompromisy i niekiedy konflikty. Bo w końcu na ten urlop jedzie się z kimś, żeby to właśnie z nim spędzać ten czas, aby nadrabiać te chwile w ciągu wielu miesięcy, kiedy widzimy się w przelocie, kiedy nie mamy czasu normalnie ze sobą pomilczeć, pouśmiechać się do siebie...
Podczas urlopu staram się trochę odpuścić.
Dla siebie i dla bliskich. Bo mimo, że bieganie uwielbiam, to wiem, że ono mi wybaczy chwilową przerwę, a z mężem, rodziną i przyjaciółmi bywa różnie ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz