Kiedy zaczynałam biegać po przeprowadzce
do nowego mieszkania znalazłam sobie idealną trasę. Mogłam biec 5-8 km
właściwie bez większych problemów, tylko 3 przejścia dla pieszych bez świateł - mogłam złapać tu swój rytm.
Później ta trasa okazały się zbyt krótka,
a bieganie w kółko jakoś mnie nie interesowało za bardzo.
Wymyślałam więc jakieś skomplikowane trasy
jedynie na chwile przecinając tereny zielone i parki. Spędzałam czas przy
googlemaps planując i analizując nowe trasy. Nie
przepadałam za bieganiem w parku. Z reguły są za małe, trzeba kilkakrotnie
powtarzać tą samą trasę w związku z tym szybko mnie nudziły. Ale w tym roku
spojrzałam na nie trochę inaczej i biegam w nich znacznie chętniej i częściej.
Długich wybiegań pewnie nie będę w nich robić, ale standardowe treningi na
pewno znacznie częściej niż w ubiegłym sezonie.
A jakie są plusy parków?
- nie ma świateł drogowych, nie musisz zatrzymywać
się na przejściach przeklinając wszystkie samochody, które się nie zatrzymują!
- jest zielono, jest zdrowo. Wdychasz duże
ilości tlenu, zdecydowanie większe niż wtedy gdy biegasz przy ulicy, mniej spalin, a zieleń dodatkowo uspokaja!
- w parku są inni biegacze, może kogoś
poznasz, może przebiegający biegacz zmotywuje Cię do dodatkowej pętelki,
zniechęci do robienia przerw na odpoczynek albo zmotywuje aby wydłużyć choć
trochę bieg (jeśli robisz marszobiegi),
- można wyznaczyć sobie ładną 100 m na
przebieżki, na pewno znajdziesz taką ładną prostą alejkę!
- gdzieś z pewnością znajdzie się jakaś
górka na podbiegi,
- w lato choć na chwilę można znaleźć tam trochę cienia :).
Teraz staram się zaglądać do parku na każdym treningu czy w Warszawie czy na wyjeździe, czasem nawet robić kółka ;).