W kwietniu biegałam po ścieżkach w parku, które z każdym dniem zachwycały mnie coraz bardziej. Coraz więcej kwiatów i ten oszałamiający zapach, coraz więcej uspakajającej zieleni...
Biegałam też na zawodach, zapisałam się na nie już w grudniu, mając nadzieję, na mega życiówkę po Półmaratonie Warszawskim... może nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale o dziwo życiówka była :) i był przede wszystkim wielki fun z zawodów!
Po 22 ruszyłam w nieznane... mój pierwszy azjatycki wyjazd, pełen emocji, radości, ekscytacji, smaku i... bólu nóg :). Wciąż jeszcze staram się ochłonąć po tym wyjeździe, ułożyć wszystko w odpowiednich szufladkach w głowie... ale wiem na pewno, że to nie ostatnia wizyta w Azji (oby tylko mój mąż się szybko zregenerował ;).
Zakazane miasto, Pekin |
W Chinach pobiegłam raptem może z 500 m, trochę po murze chińskim, trochę po murach miejskich w Datnogu ( tu zdecydowanie żałowałam, że buty biegowe zostawiłam w walizce Pekinie).
Bieg po Chinach może i się nie udał, ale wierzę, że jeszcze będę miała okazję to nadrobić w przyszłości ;)!
Mur chiński, Jinshanling |
Kwiecień był pięknym miesiącem! Maj zapowiada się równie pozytywnie! Mam nadzieję, że u Was również!
Zazdroszczę Ci tej podróży! Śledziłam na endomondo te Twoje "króciutkie" ;-) wycieczki :-)
OdpowiedzUsuń:) życzę Ci również takiej wyprawy, bo Pekin naprawdę warto zobaczyć
Usuń