środa, 7 maja 2014

Kwietniowe przyjemności

W kwietniu biegałam po ścieżkach w parku, które z każdym dniem zachwycały mnie coraz bardziej. Coraz więcej kwiatów i ten oszałamiający zapach, coraz więcej uspakajającej zieleni...


W kwietniu biegałam trochę mocniej, zwiększając przebiegnięte dystanse. Czasu było niewiele, obowiązków sporo, ale udało mi się dobić do setki km do 22 kwietnia :). Tempo też okazało się całkiem niezłe, dlatego już w głowie widzę siebie bijącą kolejne życiówki ;). 

Biegałam też na zawodach, zapisałam się na nie już w grudniu, mając nadzieję, na mega życiówkę po Półmaratonie Warszawskim... może nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale o dziwo życiówka była :) i był przede wszystkim wielki fun z zawodów!


Po 22 ruszyłam w nieznane... mój pierwszy azjatycki wyjazd, pełen emocji, radości, ekscytacji, smaku i... bólu nóg :). Wciąż jeszcze staram się ochłonąć po tym wyjeździe, ułożyć wszystko w odpowiednich szufladkach w głowie... ale wiem na pewno, że to nie ostatnia wizyta w Azji (oby tylko mój mąż się szybko zregenerował ;).

Zakazane miasto, Pekin
 W Chinach pobiegłam raptem może z 500 m, trochę po murze chińskim, trochę po murach miejskich w Datnogu ( tu zdecydowanie żałowałam, że buty biegowe zostawiłam w walizce Pekinie). 
Bieg po Chinach może i się nie udał, ale wierzę, że jeszcze będę miała okazję to nadrobić w przyszłości ;)!

Mur chiński, Jinshanling
Kwiecień był pięknym miesiącem! Maj zapowiada się równie pozytywnie! Mam nadzieję, że u Was również!

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę Ci tej podróży! Śledziłam na endomondo te Twoje "króciutkie" ;-) wycieczki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) życzę Ci również takiej wyprawy, bo Pekin naprawdę warto zobaczyć

      Usuń