piątek, 17 października 2014

Życie po maratonie


Czuję się dziwnie.
Długie przygotowania do maratonu, marzenie o nim po nocach, planowanie rytmu dnia tak, aby znaleźć w nim czas na trening... a teraz czuję się rozdarta. Po tygodniowym wybiciu, przeziębieniu, natłoku spraw służbowych, wybiłam się z rytmu, który towarzyszył mi całe lato.


W planach mam jeszcze półmaraton w listopadzie, ale już wiem, że podejdę do niego już na luzie.
Biegnąc bez intensywnych przygotowań, nie myśląc o życiówce. Obecnie biegam tak długo jak moje ciało chce, bez napinania, bez planu, po prostu cieszę się chwilami jesiennego słońca w butach biegowych.

Mój organizm daje mi sygnały, że potrzebuje regeneracji. Staram się być dla niego dobra - jem dużo białka, witamin, piję świeże soki (z buraków i jabłek wciąż na topie ;).

hit tego roku hummus

Kolejny tydzień obiecuję sobie karnet na jogę, jednak obowiązki służbowe rzucają mnie po Polsce, więc odkładam to w czasie... na razie wciąż szukam motywacji na jogowanie w domu.

Na razie cieszę się tym stanem, ale nieśmiało czekam na kolejne wyzwania. 
Plany na przyszły rok wciąż się klarują, nic nie jest jeszcze postanowione. I mimo, że na mecie maratonu w to wątpiłam, coraz poważniej myślę o maratonie na wiosnę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz