W listopadzie biegałam z nadzieją, że zima w tym roku przyjdzie dopiero na święta, a listopad wciąż będzie nas zachwycać temperaturami takimi jak w pierwszych jego dniach. Z szuraniem suchych liści pod stopami i kolorami na drzewach. Bieganie w listopadzie w krótkich spodenkach nie należy do standardów, ale pomarzyć zawsze można.
Niestety temperatura spadła gwałtownie już w drugiej dekadzie miesiąca, strasząc biegaczy, spacerowiczów i rowerzystów... można znaleźć tego plusy,w końcu całą ścieżkę mamy tylko dla siebie ;).
W listopadzie biegałam po Włoszech. Chłonęłam atmosferę zawodów w przepięknym miejscu, jednocześnie ładując się witaminą D i endorfinami....
Potem zrobiłam sobie małą (wielką!) przerwę biegową, która niestety przedłużyła się przez przeziębienie, zapalenie zatok i dużo rozsądku w mojej głowie ;). Listopad pod kątem biegania wypadł zatem słabo. Nie martwię się tym wcale. Teraz z czystym sercem mogę latać tyle ile chcę, mając w pamięci tak długą przerwę ;).
W listopadzie zajadałam się egzotycznymi owocami, pełnymi witamin C, która ma pomóc w walce ze spadkiem odporności oraz dodać energii. Zatem kiwi, pomarańcze, mandarynki, kaki oraz grejpfruty do boju!
Śliczne zdjęcia :). Dużo tych aktywności. Podziwiam :)
OdpowiedzUsuń