środa, 5 listopada 2014

Październikowe przyjemności

W październiku biegałam po biegową świeżość. W pierwszym tygodniu zrobiłam sobie przerwę od biegania. Później już ruszyłam na biegowe trasy ciesząc się niezobowiązującymi treningami.
Udało mi się zrobić kilka mocniejszych akcentów, jednak większość treningów to swobodne biegi, w tym jeden dłuższy ponad dwugodzinny.


W październiku biegała przy najczęściej, przy ostatnich promieniach słońca, balansując na granicy dnia i wieczoru, produkując witaminę D na ciemne, zimne jesienne dni.



W październiku dużo podróżowałam. Udało mi się pobiegać trochę w Kielcach, Gdyni, Olsztynie, Opolu... Zwiedzanie miasta w biegu jest naprawdę przyjemne i polecam to wszystkim. Trzeba tylko nastawić się na spokojny bieg, z kilkoma przystankami po drodze. Przy krętych, nieznanych uliczkach i atrakcjach miasta, ciężko jest zrobić "dobry" trening.


W październiku biegałam po świeżych, kolorowych liściach. Rozkopując je na miejskich chodnikach. Ciesząc się tym wielobarwnym dywanem jak małe dziecko!



W październiku w każdej wolniejszej chwili chwytałam za książkę. Podczas biegu wysłuchałam przynajmniej dwa audiobooki, a papierowe książki piętrzyły się w stosie na nocnej szafce. Kolejka kolejnych do przeczytania rośnie z dnia na dzień, bo książki najlepiej smakują w długie, zimne wieczory ;).

Październik był miesiącem w którym czas się kurczył, wiatry zrywał liście z drzew, przywiewając jesienną depresję... Bieganie jednak pomagało z nią walczyć :)

2 komentarze: