Kiedy czytam powieści Murakamiego przenoszę się w inny świat. Z wypiekami na policzkach zatracam się w treści książki.
Kilka lat temu po moich pierwszych przygotowaniach, starcie w Biegu Niepodległości i zimowej porażce wpadła mi w ręce książka - w pewnym sensie autobiografia Murakamiego "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu”. Czytałam ją w zimowy wieczór podczas pobytu w zaśnieżonej Krynicy, po mroźnym dniu na stoku.
Książka z jednej strony fascynowała mnie z drugiej przerażała. Po niespena kilku tygodniach biegania, nie byłam w stanie zrozumieć biegającego ponad 20 lat autora. Jego wyznania o udziałach w maratonie, ultramaratonie czy licznych triatlonach były dla mnie czystą abstrakcją. Z drugiej jednak strony zazdrościłam mu tego spokoju ducha, tej pasji do biegania, tej niezłomnej walki z samym sobą. Sytuacja w której wówczas przebywałam uniemożliwiła mi wybiegnięcie na krótką przebieżkę, w związku z tym czar jaki wywarła na mnie ta książka powoli przestał działać...
Ostatnio znów wpadła mi w ręce i znów nie mogłam się od niej oderwać.
Bo nie ważna jest tylko historia autora- ważne są słowa, myśli które przekazuje autor, o przyjemności płynącej z biegania, o cierpieniu i bólu, o równowadze, o motywacji, o spełnieniu...
Książka może nie mówi wiele o samym autorze, ale nie po to jest napisana. Murakami chciał przedstawić swoją pasję, podzielić się nią z ludźmi podobnymi do niego, takimi, którzy zrozumieją to co on czuje podczas codziennych treningów.
Polecam nie tylko tym biegającym, książkę czyta się niezwykle łatwo, jakby rozmawiało się ze starym dobrym znajomym... może, tak jak mi, uda Wam się znaleźć w niej coś również dla siebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz