środa, 31 grudnia 2014

Pożegnanie 2014

Rok 2014 powoli się kończy.
Czekam tylko na wystrzały szampana, aby powiedzeń mu dziękuję.
2014 był dla mnie dobrym rokiem, nauczył mnie pokory w stosunku do własnego ciała. Nauczył mnie słuchania go, bez ślepego podążania za ambicjami, nauczył mnie cieszenia się z każdego dnia.


W roku 2014 trochę podróżowałam. Niektóre podróże związane były z bieganiem, inne nie :). Udało mi się przebiec 2 zagraniczne półmaratony, które rozpaliły we mnie marzenia o kolejnych...

niedziela, 28 grudnia 2014

Skrzypienie pod stopami

W śniegu najbardziej lubię ten moment, kiedy wychodzę na świeży śnieg, a on odpowiada mi cichym skrzypieniem. Choć z przyjemnością patrzę jak pada, wyobrażając sobie jak wygląda każdy płatek śniegu. Zima ze śniegiem jest zdecydowanie piękniejsza i bardziej przyjemna. Mimo, że trzeba odśnieżać chodniki, samochody, że się topi...


Jednak wystarczy wyjść do parku żeby zobaczyć dziesiątki uśmiechniętych ludzi, lepiących bałwana, walczących na śnieżki, czy zjeżdżających z górki na pazurki... Wtedy nawet dorośli stają się dziećmi.



A jak się po nim biega? To często faktycznie wyzwanie. Ale wtedy dobrze poszukać w sobie dziecka, trochę zwolnić, gdy chodnik jest śliski, przyspieszyć gdy tylko trasa na to pozwala. Wskoczenie w wysoki śnieg to zdecydowanie trening siłowy dla naszych nóg i ... dobra zabawa ;).
Pamiętajcie tylko, żeby przed takim treningiem wysmarować odsłonięte miejsca tłustym kremem, żeby nie wrócić do domu z popękaną skórą.


wtorek, 23 grudnia 2014

Przedświąteczne szaleństwo

Po co tak pędzimy? Po co tyle magazynujemy!
Biegamy po sklepach poszukując często zupełnie bezużytecznych rzeczy. 
Kupujemy... W epoce konsumpcjonizmu znosimy do domu kolejne "niezbędne" sprzęty, kolejne najmodniejsze ciuchy... Ciągle pędzimy do przodu, często bezrefleksyjnie unoszeni na fali reklam i podszeptów marketingowców. 

W grudniu staram się z tym walczyć, bo i tak kupuję za dużo... ale jak z tym walczyć skoro te produkty wyskakują nam z lodówki, są wszędzie i umiejętnie kreują w nas potrzebę posiadania...

Może spacer?


Może pomoże chwilowe wyłączenie komputera...
aby wytrzymać do świąt ;) potem już tylko wyprzedaże... wtedy to dopiero się zacznie!

Dużo spokoju i ciepła Wam życzę w te święta.

niedziela, 7 grudnia 2014

Bieg pełen Mikołajów, 19 Żoliborski Bieg Mikołajkowy

Co można innego robić w mikołajkowy weekend niż biegać w przebraniu Mikołaja? 
W całej Polsce biegacze masowo ruszyli się ścigać, nie przejmując się ponurą aurą za oknem.



Ja też postanowiłam dołączyć do Mikołajkowej grupy startując w 19 Żoliborskim Biegu Mikołajkowym. W tym roku po nowej bardzo fajnej trasie, pełnej pozytywnych ludzi (organizatorów oraz startujących), no i oczywiście pełnym przebierańców i Mikołajów.
Z trasy na pewno będę korzystać jeszcze wielokrotnie w przypadku długich wybiegań, doskonale też nadaje się na trening z wózkiem lub interwały...

Biegacze gonili Mikołaja na rowerze. Ci pierwsi byli naprawdę szybcy :).


Do tego biegu podeszłam na luzie, w końcu po czwartkowej 30 moje nogi jeszcze całkiem się nie zregenerowały :). Nie nastawiałam się zatem na ostre tempo i bicie życiówek. Chciałam po prostu poczuć atmosferę zawodów, zmotywować się do cięższej pracy i kolejnych startów, spotkać znajomych...


A na mecie był piękny zimowy medal, gorąca herbata i ciepła zupa! Fajnie się biega na Żoliborzu.





środa, 3 grudnia 2014

Listopadowe pryzjemności

W listopadzie biegałam z nadzieją, że zima w tym roku przyjdzie dopiero na święta, a listopad wciąż będzie nas zachwycać temperaturami takimi jak w pierwszych jego dniach. Z szuraniem suchych liści pod stopami i kolorami na drzewach. Bieganie w listopadzie w krótkich spodenkach nie należy do standardów, ale pomarzyć zawsze można.


Niestety temperatura spadła gwałtownie już w drugiej dekadzie miesiąca, strasząc biegaczy, spacerowiczów i rowerzystów... można znaleźć tego plusy,w końcu całą ścieżkę mamy tylko dla siebie ;).



W listopadzie biegałam po Włoszech. Chłonęłam atmosferę zawodów w przepięknym miejscu, jednocześnie ładując się witaminą D i endorfinami....


Potem zrobiłam sobie małą (wielką!) przerwę biegową, która niestety przedłużyła się przez przeziębienie, zapalenie zatok i dużo rozsądku w mojej głowie ;). Listopad pod kątem biegania wypadł zatem słabo. Nie martwię się tym wcale. Teraz z czystym sercem mogę latać tyle ile chcę, mając w pamięci tak długą przerwę ;).


W listopadzie zajadałam się egzotycznymi owocami, pełnymi witamin C, która ma pomóc w walce ze spadkiem odporności oraz dodać energii. Zatem kiwi, pomarańcze, mandarynki, kaki oraz grejpfruty do boju!




piątek, 28 listopada 2014

Cele pośrednie

Nadchodząca zima może nas rozleniwić.
To prawda, że gdy dni są tak krótkie to nic się nie chce. Najchętniej spałoby się po 12 godzin, albo leżało pod ciepłym kocykiem popijając herbatę, kakao lub czekoladę z piankami...


Jednak trzeba z tym walczyć! Najlepszą motywacją do walki jest chęć zmian, poprawa wyniku, ustanowienie sobie głównego celu. Ja zdecydowałam, że w tym roku pobiegnę maraton na wiosnę. Najprawdopodobniej będzie to Łódź, bo warszawski asfalt już mi się trochę opatrzył ;).
Plan treningowy zacznę na początku stycznia, ale żeby nie wypaść z formy planuję udział jeszcze w kilku grudniowych biegach. Będą to moje cele pośrednie, w których wygraną będzie nie wynik, ale sam udział. Może też zdecydujecie się na udział w którymś z nich.

Żoliborski bieg Mikołajkowy link 7.12.2014 (zapisana)
albo Bieg Mikołajów na Służewcu link
Zapowiada się fajna zabawa, z masą radosnych Mikołajów i Śnieżynek ;).

Bieg metra, to już 5 edycja, link  13.12.2014
Poprzednie edycje były bardzo pozytywnie oceniane więc czemu nie?

City Trial, link 14.12.2014
Bieganie w terenie na szybkiej i leśnej 5 km trasie. Dobrze sprawdzić.

Opcją bardziej wymagającą są  - Biegi górskie w Falenicy link
W grudniu pewnie nie, ale po Nowym Roku może się skuszę ;).

wtorek, 18 listopada 2014

Pomysły na dynię

W listopadzie koniecznie kup dynię.
Wprowadzi ona trochę słońca w te szare i dżdżyste dni, przypomni niedawną ferie barw na drzewach.

słoneczne zdjęcie, zdjęcie z początku października
Dynia sama w sobie może być warzywem trudnym. Trzeba trochę siły, żeby ją otworzyć, obiera się ją również niezbyt łatwo. W smaku, również przy złej obróbce może odstraszyć. Jej smakiem trzeba koniecznie pokierować, tak żeby wydobyć jej słodycz, a jednocześnie zatuszować monotonię.

sobota, 15 listopada 2014

Spokój we włoskim Trentino, nad Jeziorem Garda

Włochy to mój ulubiony kierunek podróży. Jest tam wszystko co człowiek może sobie wymarzyć. Piękne widoki, pyszną kuchnię, niesamowite miejsca do odkrycia.


Okolice jeziora Garda, mimo, że bardzo opuszczone w listopadzie zaczarowały nas niezmiernie. Góry otaczającą szmaragdowe wody jeziora i położone w dolinie miasteczko Riva del Garda oraz Arco. Różnice wysokości zapierają dech w piersi, a malownicze widoki zmuszają do zatrzymania się na chwilę. Sprawia to, że jest to idealne miejsce na złapanie świeżości, na odpoczynek od codzienności, zregenerowanie sił.

czwartek, 13 listopada 2014

Życiówkę na Garda Trentino Half Marathon

Od dawna marzyłam o podróży nad jezioro Garda. Planując tegoroczne starty pomyślałam, ze wspaniale byłoby wystartować we Włoszech... przecież pasta party musi tam smakować najlepiej! Jakie było moje zdziwienie, kiedy natrafiłam na Garda Trentino Half Marathon. Termin pokrywał się z długim weekendem, więc nie zastanawiając się długo kupiłam bilety na lot ( a było to chyba w czerwcu :).


czwartek, 6 listopada 2014

Nawyki, te motywujące

Jak to jest z tym nawykiem?
Czy słyszeliście, że aby wyrobić sobie nawyk trzeba jakąś czynność wykonywać min 66 dni!
Ostatnio przeprowadzone badania obalają niestety bardziej optymistyczny, ogłoszony w latach 50 rezultat 21 dni (źródło). Chyba jesteśmy bardziej leniwi, niż nasi dziadkowie :).


Wyrabianie sobie nawyków wymaga od nas trochę pracy. Niestety musimy wyjść z naszej strefy komfortu. Wymaga to od nas pewnej świadomości w działaniu, otwartości na nowe, zmiany niektórych nawyków...

Ostatnio zauważyłam, że zatrzymałam się w mojej strefie komfortu i ciężko jest przesunąć się mi z niej nawet o centymetr... a przecież żeby człowiek się rozwijał musi stawiać sobie wyzwania! Bez zmiennych zanika w nim kreatywność, wola walki!

Ostatnio uzmysłowiłam siebie jak wiele czasu tracę. W pracy, w życiu codziennym, w nieefektywnej organizacji. Czas przepływa mi przez palce, a ja stoję w miejscu.


Jesień to trudny czas na poprawę organizacji, ale dość wymówek! 
Listopad jest dla mnie czasem porządków. Większej odwagi, motywacji, lepszej organizacji.

Na razie pracuję nad planem działania, w poszukiwaniu celów, które pomogą mi pójść (pobiec ;) w dobrym kierunku. 

W planach mam lepszą organizację w pracy, wprowadzenie planu ćwiczeń z rozpiską na dni, porannego rozciągania, nauki języków (powolnej 5-10 słówek dziennie), czytania więcej o świecie, słuchania podkastów, organizacja zdjęć i nauka ich prawidłowego obrabiania/robienia, poznawanie nowych, inspirujących ludzi...

Teraz przede mną czas organizacji, planów. Stopniowego wprowadzania planów w życie. Czuję potrzebę zmian! Ruszenie się z miejsca!

Bo najgorsze co może być to się zatrzymać!





środa, 5 listopada 2014

Październikowe przyjemności

W październiku biegałam po biegową świeżość. W pierwszym tygodniu zrobiłam sobie przerwę od biegania. Później już ruszyłam na biegowe trasy ciesząc się niezobowiązującymi treningami.
Udało mi się zrobić kilka mocniejszych akcentów, jednak większość treningów to swobodne biegi, w tym jeden dłuższy ponad dwugodzinny.


W październiku biegała przy najczęściej, przy ostatnich promieniach słońca, balansując na granicy dnia i wieczoru, produkując witaminę D na ciemne, zimne jesienne dni.



W październiku dużo podróżowałam. Udało mi się pobiegać trochę w Kielcach, Gdyni, Olsztynie, Opolu... Zwiedzanie miasta w biegu jest naprawdę przyjemne i polecam to wszystkim. Trzeba tylko nastawić się na spokojny bieg, z kilkoma przystankami po drodze. Przy krętych, nieznanych uliczkach i atrakcjach miasta, ciężko jest zrobić "dobry" trening.


W październiku biegałam po świeżych, kolorowych liściach. Rozkopując je na miejskich chodnikach. Ciesząc się tym wielobarwnym dywanem jak małe dziecko!



W październiku w każdej wolniejszej chwili chwytałam za książkę. Podczas biegu wysłuchałam przynajmniej dwa audiobooki, a papierowe książki piętrzyły się w stosie na nocnej szafce. Kolejka kolejnych do przeczytania rośnie z dnia na dzień, bo książki najlepiej smakują w długie, zimne wieczory ;).

Październik był miesiącem w którym czas się kurczył, wiatry zrywał liście z drzew, przywiewając jesienną depresję... Bieganie jednak pomagało z nią walczyć :)

wtorek, 28 października 2014

Jabłka

Jedzenie jabłek wciąż jest na czasie. Media już się nimi nasyciły, ale przecież sezon na nie trwa w najlepsze! Teraz właśnie są właśnie najsmaczniejsze i najbardziej wartościowe.


niedziela, 19 października 2014

Kolory jesieni

Jesień to moja ulubiona pora roku. Mimo, że pierwsze jej sygnały zwiastują wiele wcale nie miło witanych zmian. Dni stają się coraz krótsze, z głębi szaf trzeba wyciągać ciepłe, gryzące swetry, na straganach pojawia się znacznie mniej warzyw i owoców, a ich ceny zdecydowanie rosną. 



Przy bieganiu też zachodzą zmiany. Krótkie spodenki kończą sezon, za to coraz częściej pojawia się buff, kolorowe leginsy i dłuższe skarpetki... ale wszystkie te niedogodności rekompensuje mi bajkowa sceneria jesieni.



Uwielbiam te kolory, dające tyle spokoju i ciepła. 
Uwielbiam obsypane liśćmi chodniki, na których mogę psotnie rozrzucać liście. 


Uwielbiam zapach wilgotnej ziemi, unoszący się w lasach. 
Uwielbiam mgliste poranki, w których moje miasto znika. 


Uwielbiam wiatr, który rozwiewa moje włosy, wplątując w nie malutkie kolorowe liście. 
Uwielbiam świeżo zerwane z drzew dojrzałe jabłka.


Po prostu uwielbiam jesień, szkoda tylko, że ta najpiękniejsza, trwa tak krótko...


piątek, 17 października 2014

Życie po maratonie


Czuję się dziwnie.
Długie przygotowania do maratonu, marzenie o nim po nocach, planowanie rytmu dnia tak, aby znaleźć w nim czas na trening... a teraz czuję się rozdarta. Po tygodniowym wybiciu, przeziębieniu, natłoku spraw służbowych, wybiłam się z rytmu, który towarzyszył mi całe lato.


W planach mam jeszcze półmaraton w listopadzie, ale już wiem, że podejdę do niego już na luzie.
Biegnąc bez intensywnych przygotowań, nie myśląc o życiówce. Obecnie biegam tak długo jak moje ciało chce, bez napinania, bez planu, po prostu cieszę się chwilami jesiennego słońca w butach biegowych.

Mój organizm daje mi sygnały, że potrzebuje regeneracji. Staram się być dla niego dobra - jem dużo białka, witamin, piję świeże soki (z buraków i jabłek wciąż na topie ;).

hit tego roku hummus

Kolejny tydzień obiecuję sobie karnet na jogę, jednak obowiązki służbowe rzucają mnie po Polsce, więc odkładam to w czasie... na razie wciąż szukam motywacji na jogowanie w domu.

Na razie cieszę się tym stanem, ale nieśmiało czekam na kolejne wyzwania. 
Plany na przyszły rok wciąż się klarują, nic nie jest jeszcze postanowione. I mimo, że na mecie maratonu w to wątpiłam, coraz poważniej myślę o maratonie na wiosnę :)

sobota, 4 października 2014

Chlebek bananowy

Kiedy przesadzę z zakupami bananów i nie zjadam ich w terminie, wstydliwie zaczynają pokrywać się brązowymi plamkami, a później brązowieją ze smutku.
Nie przejmuję się ich humorami, bo wtedy idealnie nadają się na chlebek bananowy.

Przepisów na niego jest bez liku, a ja też nigdy nie trzymam się sztywno przepisów, wrzucam do miski wszystko co akurat znajduję w kuchennej szafce. Moja ulubiona baza na ten chlebek pochodzi z bloga


czwartek, 2 października 2014

Wrześniowe przyjemności

No i liście zaczęły spadać z drzew...


Krótkie spodenki czas zmienić na trochę dłuższe leginsy, odkurzyć bluzy i koszulki z długim rękawem.

środa, 1 października 2014

Metę na Narodowym! 36 Maraton Warszawski

Maraton biegnie się głową i nogami trochę też.
Człowiek przygotowuje się do niego kilometrami i miesiącami, śni o nim po nocach...
Głowę miałam naładowaną świetnie, nogi wydawałoby się, że też. Dlatego dzielnie wyruszyłam 28.09.2014 na linię startu.
Pierwsze kilometry były mieszanką ekscytacji, radości i ciągłego zerkania na zegarek czy nie biegnę za szybko. Emocje niosły mnie, więc oczywiście biegłam szybciej niż planowałam... eh błędy amatorów :).



sobota, 13 września 2014

Rozmyślania

Kiedy zaczynałam biegać myślałam, że to będzie czas na przemyślenia, na kreatywność, wyszukiwanie nowych rozwiązań, uporządkowanie myśli...


czwartek, 11 września 2014

Wrześniowe śniadania

W końcu przyszedł wrzesień, a z nim pełnia warzyw i owoców.
Codziennie wybieram się na targowisko, żeby tylko popatrzeć, a później wracam z pełnymi torbami pełnymi kolorowych pomidorów, jabłek, śliwek, owoców jagodowych, kalarepki, kalafiora, dyni...

W domu przerabiam je na przetwory, dodaje do obiadu, chrupię w ciągu dnia i przede wszystkim komponuję śniadania. Bo w końcu właśnie rano porcja witamin daje nam największego kopa. 
Lubię śniadania na słodko, ale nawet jeśli czasem od tego odchodzę, to we wrześniu, do śniadania musi być owoc.

Poniżej kilka moich energetycznych śniadań na dzień dobry!


czwartek, 4 września 2014

Wkurwa, po BMW Półmaratonie Praskim

O tym, że wściekłość w narodzie jest wielka nie trzeba chyba nikogo przekonywać.  Bo człowiek (Polak) zawsze marudzi i się wścieka. A to, że za gorąco, że słońce świeci, albo zimno, że ktoś krzywo spojrzał, że zupa za słona, a na jedzenie w restauracji, za długo się czeka. Są wkurwy na drodze, oddzielna kategoria o której można by wielotomowe powieści pisać, te w domu i pracy. W każdej sytuacji można znaleźć taką stronę, która człowieka doprowadzi do wściekłości i podniesie poziom agresji… Może w dobie konsumpcjonizmu rzucanie mięsem czy tłuczenie talerzy wydaje się drogą do lepszego jutra?


Przez pewien czas myślałam, że biegaczy to nie dotyczy. Wydawać by się mogło, że jaramy się tymi endorfinami i jeśli już przychodzi jakaś nieciekawa sytuacja, szybko szukamy dobrej strony odrzucając tą złą. A jednak! Po ostatnim półmaratonie w Warszawie trochę (bo wciąż jestem idealistką) zmieniłam zdanie.

wtorek, 2 września 2014

Sierpniowe przyjemności

W sierpniu biegłam po formę. Ilość przebiegniętych kilometrów w tym miesiącu zaczęła przypominać wyniki maratończyka. W sierpniu osiągnęłam rekord biegowy. W pogodę i niepogodę, przebiegłam w sumie 300 km. Niby to powinno sprawić, że spokojnie będę myśleć o maratonie, ale tak naprawdę nic nie jest pewne.


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Nawodnienie (DIY)

Gdy po długim treningu sama woda nie gasi pragnienia...

Ratuje się więc kolorowymi izotonikami (czemu one mają tak dużo cukru ;), wodą kokosową (doskonała, tylko czemu jest tak droga ;), schłodzonym sokiem z buraka i jabłek (czemu przygotowanie go zajmuje tak dużo pracy ;)...



Z pomocą przychodzi DIY izotonik : woda 500 ml, sok z cytryny, łyżeczka miodu (lub więcej), szczypta soli morskiej. Przygotować wcześniej i przechowywać w lodówce. Można dodać świeże owoce - maliny i wiśnie sprawdzają się bardzo dobrze czy świeże zioła - bazylia lub mięta.

Sól odróżnia ten napój od lemoniady i jest tu bardzo ważna. W moim przypadku sód i magnez w wielkich ilościch uciekają ze mnie wraz z potem (doskonale jest to widoczne na ciemnej bawełnianej koszulce po treningu). Serwuję sobie w nagrodę więc garść solonych orzeszów, migdałów czy pistacji  tłumacząc sobie, że to jest jak lekarstwo (dzięki temu nie pochłaniam od razu całej paczki).

sobota, 9 sierpnia 2014

Nieznanym, bieganie w podróży (2)

Warto biegać w czasie urlopu! Nie chcemy przecież stracić tego nad czym pracowaliśmy do tej pory!
Szczególnie polecam biegać w blasku wschodzącego lub zachodzącego słońca (w zależności jaki kierunek podróży wybraliśmy), unikając tłoku, małych dzieci i innych dziennych zagrożeń ;).



Rano trasy biegowe są zwykle bardziej puste, można więc odwiedzić turystyczne miejsca i spojrzeć na nie z innej pełniejszej perspektywy. Szczególnie rekompensuje to wczesne wstawanie! Kto jest tak szalony i wstaje rano podczas urlopu!?
Ale pewnie wiecie, że śniadanie po takim biegu smakuje znacznie lepiej :).

Wieczorem uwielbiam ten moment, gdy tuż przed zachodem słońca, jeszcze ciepłe powietrze stopniowo traci swoją temperaturę, a jeśli w tym czasie można podziwiać zachodzące słońce jest to podwójna przyjemność :).
Tu z pewnością trafimy na urlopowiczów czy "lokalsów", którzy początkowo będą nam się przyglądać ze zdziwieniem jednak przy kolejnym spotkaniu mogą zacząć nam żywo kibicować !


Bieganie w podróży na pewno wprowadzi jakąś odmianę do naszych codziennych treningów, zwykle podczas takiego biegu trafiają się nieoczekiwanie przeszkody, które możemy przewidzieć w dobrze znanej trasie i czasem od nich uciec... A tu jakiś wielki podbieg na trasie, piaszczysta trasa, kamienista ścieżka, schody - stanowią wyzwanie, które na koniec treningu będą skutkować falą endorfin.

A wiecie co jest jeszcze doskonałe! Po skończonym treningu wymoczenie nóg w wodzie (morze, jezioro, górski strumyk) - przyspieszy to ich regenerację i jest baaaardzo przyjemne!



czwartek, 7 sierpnia 2014

Najprostsze ciastka świata!

Uwielbiam banana, który niedawno zmienił swój młodzieńczy zielony kolor na delikatną żółć nazwaną by pewnie przez producentów farb "pustynnym piaskiem" czy "tropikalnym słońcem". Kiedy jednak pojawiają się na nim brązowe kropki moja sympatia do bananów zdecydowanie słabnie.
Nieważne jak bardzo bym się starała często na moim kuchenny parapecie zielone banany dojrzewają za szybko... I zawsze zostaje jeden czy dwa banany, których już nikt nie chce zjeść. 
Przy większej ilości piekę chlebek bananowy, ale gdy zostaje jeden robię wtedy koktajle owocowe, dodaje do owsianki, placków...


wtorek, 5 sierpnia 2014

Nieznanym, bieganie w podróży (1)

Nie będę się i Was oszukiwać. Bieganie w podróży jest trudne.
Wstawanie o wcześnie rano gdy za sobą miało się aktywny dzień nie należy do najłatwiejszych, ale poranny trening jest tym, który może być najbardziej efektywnym, jeśli oczywiście podróżujecie aktywnie. Trzeba mieć przespane te kilka dobrych godzin, żeby zregenerować się po poprzednim dniu... Przy plażowaniu wieczorny trening też sprawdzi się nie najgorzej - chyba, ze pochłonęliście spore ilości alkoholu na plaży ;). 


Gdy podróżuję sama jest łatwiej. Zawsze można znaleźć jakąś chwilę, żeby wybrać się na przebieżkę. Ale podróżowanie w większej grupie, w czasie urlopu, to już walka, chodzenie na kompromisy i niekiedy konflikty. Bo w końcu na ten urlop jedzie się z kimś, żeby to właśnie z nim spędzać ten czas, aby nadrabiać te chwile w ciągu wielu miesięcy, kiedy widzimy się w przelocie, kiedy nie mamy czasu normalnie ze sobą pomilczeć, pouśmiechać się do siebie...

Podczas urlopu staram się trochę odpuścić.
Dla siebie i dla bliskich. Bo mimo, że bieganie uwielbiam, to wiem, że ono mi wybaczy chwilową przerwę, a z mężem, rodziną i przyjaciółmi bywa różnie ;).

Lipcowe przyjemności

W lipcu biegałam z uśmiechem na twarzy... pokonywane kilometry wchodziły lekko, czy te w wąskich uliczkach Barcelony, czy te na słonecznych podbiegach Chorwacji, czy też te na lokalnych dobrze znanych trasach...


czwartek, 17 lipca 2014

Każdą chwilę lata

Lato trwa u nas bardzo krótko.
Gdy tylko słońce przygrzeje mocniej wszyscy wystawiają twarze do słońca. Ulice, parki, skwery zapełniają się ludźmi, żądnymi lata! Główne wylotówki z miast korkują się maksymalnie żegnając spragnionych odpoczynku na łonie natury mieszkańców.
Korzystajmy z lata pełnymi garściami, bez marudzenia!



wtorek, 15 lipca 2014

Zieloną herbatę na lato

Ostatnio jakoś mi zielono... Zachwycam się otaczającą mnie zielenią (tak świeżą po tej z południa Europy), wybieram na straganach świeży bób, groszek, brokuły, szpinak, cukinie... nie mogąc zdecydować się na jedno...

Jakiś czas temu przeszukując szafkę natknęłam się na pamiątkę z Chin - zieloną herbatę MATCHA, historycznie produkt pochodzi z Japonii, ale dla mnie i tak był idealną pamiątką z Azji.


poniedziałek, 14 lipca 2014

Zielonego hummusa

Mamy lato, temperatura jak sinusoida raz leci w górę a raz w dół.
A jak leci w górę wszyscy ruszają na grilla.

Ideę grilla lubię bardzo, jedzenie na powietrzu, robione na świeżo, w ciepłe dni, na łonie natury, wśród grupy znajomych... :)
Jednak opiekane na grillu standardowe potrawy, jakoś nigdy nie należały do moich ulubionych. Kiełbaska, tłuste mięsiwa ... Zwykle wybierałam szaszłyki pełne warzyw.
W tym roku postanowiłam dodać do nich coś ekstra - hummus. Doskonale pasuje do świeżych, grillowanych warzyw, chrupiącego pieczywa i wspólnego grillowania.

W ten weekend postanowiłam zaszaleć i zrobić zielonego hummusa z ugotowanym bobem.


Humus z bobu jest jeszcze bardziej kremowy niż ten z ciecierzycy. Spróbujcie go koniecznie.

- szklanka wyłuskanych ziaren bobu ugotowanego do miękkości,
- 6 łyżek ziaren sezamu, uprażonych na suchej patelni przez około 5-10 minut ( trzeba potrząsać patelnią co jakiś czas i nie dopuścić do zbytniego przypalenia się sezamu)
- oliwa z oliwek
- listki świeżej mięty
- sól, pieprz
- zimna woda około 50 ml

Sezam miksujemy, dodajemy 2 łyżki oleju ( wg uznania można więcej lub mniej) i blendujemy dalej, dodajemy bób i wodę, dodajemy przyprawy, i listki mięty. Można dodać czosnek i inne przyprawy, jeśli lubicie. Można dodać więcej oleju i wody do uzyskania odpowiedniej kremowej konsystencji.

Taki dip pasuje też doskonale do świeżych warzyw (marchewki, papryki) chrupanych na przekąskę w pracy, lub w ciepły dzień na balkonie, ogródku, pikniku...