Jak to jest z tym nawykiem?
Czy słyszeliście, że aby wyrobić sobie nawyk trzeba jakąś czynność wykonywać min 66 dni!
Ostatnio przeprowadzone badania obalają niestety bardziej optymistyczny, ogłoszony w latach 50 rezultat 21 dni
(źródło). Chyba jesteśmy bardziej leniwi, niż nasi dziadkowie :).
Wyrabianie sobie nawyków wymaga od nas trochę pracy. Niestety musimy wyjść z naszej strefy komfortu. Wymaga to od nas pewnej świadomości w działaniu, otwartości na nowe, zmiany niektórych nawyków...
Ostatnio zauważyłam, że zatrzymałam się w mojej strefie komfortu i ciężko jest przesunąć się mi z niej nawet o centymetr... a przecież żeby człowiek się rozwijał musi stawiać sobie wyzwania! Bez zmiennych zanika w nim kreatywność, wola walki!
Ostatnio uzmysłowiłam siebie jak wiele czasu tracę. W pracy, w życiu codziennym, w nieefektywnej organizacji. Czas przepływa mi przez palce, a ja stoję w miejscu.
Jesień to trudny czas na poprawę organizacji, ale dość wymówek!
Listopad jest dla mnie czasem porządków. Większej odwagi, motywacji, lepszej organizacji.
Na razie pracuję nad planem działania, w poszukiwaniu celów, które pomogą mi pójść (pobiec ;) w dobrym kierunku.
W planach mam lepszą organizację w pracy, wprowadzenie planu ćwiczeń z rozpiską na dni, porannego rozciągania, nauki języków (powolnej 5-10 słówek dziennie), czytania więcej o świecie, słuchania podkastów, organizacja zdjęć i nauka ich prawidłowego obrabiania/robienia, poznawanie nowych, inspirujących ludzi...
Teraz przede mną czas organizacji, planów. Stopniowego wprowadzania planów w życie. Czuję potrzebę zmian! Ruszenie się z miejsca!
Bo najgorsze co może być to się zatrzymać!